Czerwiec to czas, kiedy fotograf ślubny żyje od wesela do pleneru ślubnego. Można by powiedzieć, że nie liczy godzin ni lat spędzając czas na obróbce zrealizowanych zdjęć. Właśnie w takie dni często zdarza się coś niezwykłego. Nie inaczej było tym razem. Kiedy poznałem Beatę i Karola kilkanaście miesięcy wcześniej nic nie zapowiadało tego, że ten książę zawita na białym rumaku po swoją księżniczkę.
Tymczasem ku mojemu zaskoczeniu zamiast wielkiej limuzyny, ogromnej terenówki, bryczki, czy retro samochodu Karol zajechał po swoją przyszłą żonę… perłowo białym, trzykołowcem. Nie był to przypadek, bo oprócz tego, że kochali siebie – kochali też motocykle. Ten niezwykły orszak ślubny wyruszył z Knurowa by dotrzeć do Gliwic – miejsca ślubu i wesela.
Sama ceremonia też odbiegała nieco od tego co uznajemy a normę. Tym razem Para Młoda powiedziała sobie „tak” w pięknych okolicznościach natury, pod gołym niebem i w cieniu drzew.
Nowożeńców powitali przyjaciele, a jakże, w nietypowy sposób – w towarzystwie rac i świec dymnych, w ryku silników motocykli, serdeczności i radości jaką nie często się widuje. Udało mi się trochę tej niezwykłości pokazać na zdjęciu wszystkich weselników – nie musiałem ich długo namawiać do pozowania w ten sposób.
Reportaż ślubny wzbogaciły jeszcze każdy z pokazu tańca w wykonaniu zawodowców – to ewidentnie wzbudziło nutkę rywalizacji na parkiecie i każdy starał się im dorównać. Z różnym skutkiem, ale zawsze z wielkimi uśmiechami na twarzach.
Cieszę się, że mogłem być świadkiem ważnego dnia w życiu Beaty i Karola oraz ich bliskich. Radość i pozytywne nastawienie jakie ich wypełnia skłania mnie do decyzji o zakupie krążownika szos i przemierzania świata na dwóch kółkach. Młodzi i ich bliscy udowodnili mi, że to świetny sposób nie tylko na spędzanie wolego czasu – to również świetny sposób na życie.