To była któraś sobota czerwca. Intensywność deszczu kazała rozglądać się za nową wersją arki Noego, jednak nie to w tej historii będzie największym zaskoczeniem. Kiedy pakowałem sprzęt by wyruszyć do Zabrza by towarzyszyć w czasie ślubu Edycie i Tomkowi.
Muszę przyznać, że dawno nie widziałem tak kolorowej pary. Ona romantyczna i dokładna jak szwajcarski zegarmistrz oraz On – zwariowany miłośnik komiksów. To połączenie musi dać niecodzienne rezultaty. Inaczej być nie mogło.
Już na etapie przygotować było widać, że to Edyta zadbała o każdy nawet najdrobniejszy element. Wszystko przygotowane perfekcyjnie. Suknia ślubna, garnitur pana młodego i wszystkie dodatki – dobrane idealnie.
Dualizm tej pary przewijał się przez całe wesele. To, że każde z nich postanowiło gdzieniegdzie postawić na swoim skutkowało tym, że pod kościołem św. Kamila w Zabrzu zajechały dwa orszaki ślubne. Tomasz przybył białym jak śnieg w Alpach Chryslerem a Edyta czerwonym oldmobilem.
Ich upodobania po raz kolejny objawiły się przy okazji krojenia tortu. Ten, podobnie jak Para Młoda którą fotografowałem, miał dwa oblicza. Nienagannie czysty i klasyczny lejący się niczym obrus, spod którego wychylały się znaki rozpoznawcze ulubionych bohaterów Tomka. Oprawę tego i wszystkich innych elementów przyjęcia zapewnił całkiem wesoły i sympatyczny DJ oraz sala ślubów Casamento w Sierotkach. Ich zasługą jest doskonałe samopoczucie gości, pyszne menu i huczna zabawa do białego rana.
Kilka dni później spotkaliśmy się znowu. Tym razem misją była sesja plenerowa. Miejsce akcji wybraliśmy wspólnie – okolice Pyskowic. Zdjęcia ślubne w tym otoczeniu zawsze wychodzą rewelacyjnie, a z taką parą są jeszcze lepszą zabawą dla fotografa ślubnego.
Edyto, Tomku – dziękuję Wam za świetną zabawę, oraz mnóstwo pozywanej energii jaka z Was emanowała w ciągu całego wesela i pleneru. Mam nadzieję, że bawiliście się równie dobrze jak ja.